Trener Stali Poniatowa Sławomir Kozłowski domaga się od pracownika LZPN Konrada Krzyszkowskiego sprostowania słów na temat jego rzekomego zachowania w czasie meczu w Piszczacu. Chodzi o wypowiedź Krzyszkowskiego z ubiegłego tygodnia. Wiceprzewodniczący Wydziału Gier Lubelskiego Związku Piłki Nożnej, oceniając awanturę podczas IV-ligowego meczu Lutni Piszczac ze Stalą Poniatowa powiedział na łamach „Dziennika Wschodniego”, że do związku dotarły sygnały o używaniu przez Sławomira Kozłowskiego wyzwisk i wulgaryzmów. Z tego powodu miał on tłumaczyć się przed Wydziałem Dyscypliny LZPN i mogły go spotkać kary.
Na reakcję szkoleniowca Stali nie trzeba było długo czekać. Zaraz po opublikowaniu zajawki tekstu na naszym profilu na Facebooku umieścił komentarz, w którym napisał: „Ja nawet nie dyskutowałem z sędzią i nie było mowy bym kogokolwiek obraził”.
Kozłowski poszedł też krok dalej. We wtorek złożył w biurze LZPN pismo z żądaniem zamieszczenia na łamach „DW” przeprosin przez Krzyszkowskiego. Ma ku temu solidne podstawy, bo na posiedzeniu Wydziału Dyscypliny LZPN okazało się, że w protokole sędziowskim nie znalazło się ani jedno słowo na temat jego rzekomego złego zachowania.
– Mogę być taki czy inny, ale w życiu nie użyłem wulgarnego słowa. Moja rola w czasie całego zdarzenia na meczu polegała jedynie na tym, że odciągałem zawodników. Młody wiceprzewodniczący powinien się zastanowić zanim coś powie do prasy – oburza się szkoleniowiec zespołu z Poniatowej.
Co będzie jeśli pracownik LZPN go nie przeprosi? – Jestem prawnikiem z wykształcenia więc dla mnie napisanie pozwu do sądu nie jest problemem – odpowiada krótko Kozłowski.
W efekcie awantury jaka wybuchła na boisku w Piszczacu, oprócz drużyny Stali, która została ukarana walkowerem za rezygnację z gry, sankcje dotknęły jeszcze tylko Pawła Kilijańskiego, który za czerwoną kartkę został zawieszony na dwa mecze.
– Byłem na wydziale dyscypliny i tłumaczyłem jak było naprawdę, ale w ogóle nie przyjęli moich argumentów. Dla nich to co sędzia napisze w protokole jest święte, choćby 150 świadków mówiło, że było inaczej – irytuje się trener Stali.
Drugi z kartkowiczów Łukasz Sobiech wystąpił już nawet w niedzielnym meczu z Janowianką, bo „czerwień” jaką dostał była w wyniku dwóch żółtych kartek.
Dziennik Wschodni
Czytaj również:
Tagi: Lutnia Piszczac, LZPN, Sławomir Kozłowski, Trener Stali Poniatowa