Ostatni raz naprawdę szczęśliwych kibiców w Poniatowej widzieliśmy w sezonie 2007/2008, kiedy to Stal odnosząc w sezonie dwadzieścia dwa zwycięstwa awansowała z pierwszej pozycji do II ligi gr. Wschodnia. Stal wówczas jako jedyna drużyna w lubelskiej IV lidze nie przegrała na własnym obiekcie ani razu.
Później mimo gry w II lidze kibice nie oglądali nic więcej jak tylko drużyny, które jedna za drugą przyjeżdżały do Poniatowej po trzy punkty. A były to takie firmy jak m.in. KSZO Ostrowiec czy Sandecja Nowy Sącz. W II lidze Stal występowała tylko jeden sezon i po zajęciu przedostatniej pozycji spadliśmy do III ligi libelsko-podkarpackiej gdzie jako spadkowicz mieliśmy siać postrach. Nadmienić należy, że nasz klub dostał od PZPN’u szansę dalszych występów na drugoligowym froncie po tym jak z walki wycofała się Nida Pińczów, jednak zarząd jednomyślnie odrzucił tą propozycję. Powodem była zła sytuacja materialna klubu. II Liga „bezpardonowo” udowodniła Poniatowskim działaczom, że tam liczy się tylko kasa. Patrząc na odrzucenie propozycji PZPN odnośnie ponownych występów w II lidze z odległej już perspektywy stwierdzamy, że była to jak najbardziej słuszna decyzja. Na dowód tego należy przypomnieć los Hetmana Zamość, który pod koniec sezonu 2008/2009 był w podobnej, trudnej sytuacji materialnej jak Stal. Stal zrezygnowała, Hetman nie czego pośrednim skutkiem była likwidacja zasłużonego dla Lubelszczyzny klubu z Zamościa. Powód – ogromne zadłużenie.
A co ze Stalą i sianiem postrachu w III lidze ? Takie było założenie bo ostatecznie ledwo się utrzymaliśmy i sytuacja taka trwa po dziś dzień.
Po każdym (od kilku lat) okienku transferowym kibice żółto-niebieskich uczyć się muszą na nowo nazwisk niemalże całej wyjściowej jedenastki oraz rozpoznawać nowe twarze. Brak jest w Klubie długoterminowej strategi rozwoju. Nie buduję się drużyny przez długi okres czasu lecz z „miesiąca na miesiąc” po czym przez całą rundę słyszymy, że w najbliższym okienku transferowym będą wzmocnienia.
Ktoś spyta „ale co z tego, że będą? Bo na ile? Na kolejną rundę, a później wszystko na nowo. A gdzie młodzież?” Dlaczego w Poniatowej grają zawodnicy z Bełżyc, Opola Lubelskiego, Lublina, Lubartowa, Łęcznej, Świdnika, a nawet ze Śląska? Dlaczego nikt z Poniatowej nie gra w Opolu, Lubartowie czy w jakimkolwiek innym klubie pomijając rozgrywki A i B klasy? Odpowiedź jest bardzo prosta. W Poniatowej nie szkoli się młodzieży.
Wszyscy sympatycy piłki nożnej w Poniatowej pamiętają jak w styczniu b.r. prezes Makolągwa mówił o trenerze Orzeszku, że w Poniatowej jeszcze nigdy nie było szkoleniowca z taki papierami. I co? Nim skończyła się runda wiosenna trener Orzeszek został ze Stali, delikatnie mówiąc, wyproszony.
Może najlepszym rozwiązaniem byłoby zatrudnienie trenera pokroju Andrzeja Orzeszka na kilka lat do pracy z najmłodszymi? Kiedyś trener Góra podczas zimowych przygotowań na sali kazał zostawać po każdym treningu dwóm najmłodszym w drużynie. Piotr Karaś i Norbert Frączek, bo o nich mowa, musieli przez kilkanaście minut kopać futbolówkę od bramki do bramki… lewą nogą. Zapewne nie wiele ich to nauczyło bo robili to w wieku siedemnastu czy osiemnastu lat lecz doświadczony szkoleniowiec widział gdzie tkwią największe braki w umiejętnościach zawodników. A co gdyby trener Góra prowadził młodych Stalowców od „kołyski”. Być może dzisiaj w szeregach Stali swoje umiejętności na trzecioligowych boiskach prezentowałoby więcej niż dwóch czy trzech zawodników.
Trenerów daleko szukać nie trzeba. Mamy i u siebie dobrych i wyszkolonych trenerów jak np. Damian Kwiecień czy Jarosław Grajper.
Ale w dużej mierze w pracy przeszkadza im też coś innego… jest to nasza poniatowska infrastruktura, a głównie jej brak. Mamy oczywiście „Orlika”, gdzie przez okrągły rok można grać i ćwiczyć technikę ale co z tak banalną rzeczą jak dośrodkowania z bocznych sektorów boiska? Na „Orliku” tego nie wypracujemy. I tu pojawia się odwieczny problem dużego boiska. Na płytę główną niemal przez okrągły rok mają zakaz wejścia tzn. trenowania wszystkie drużyny młodzieżowe.
O boisku bocznym napisano już wiele ksiąg. Pierwszy raz mowa o jego remoncie pojawiła się, jeżeli dobrze pamiętamy, na pięćdziesiątą rocznicę założenia Stali, a więc lada moment minie dziesięć lat. Mamy nowe siatki, nowe ogrodzenie, a w okolicznym lesie …nowe drzewa… a „murawa” czy „płyta” boiska (trudno określić jakie słowo bardziej tu pasuje) nadal nie nadaje się do niczego. Nawet pastwiska tam nie będzie bo przecież nie ma tam trawy.
I tu rodzi się pytanie. Gdzie trenerzy pozostałych grup piłkarskich mają szkolić swoich podopiecznych? Na którym z w/w boisk ma nauczyć najmłodszych Stalowców jak mają zachowywać się napastnicy przy dośrodkowaniu, czy gdzie piłkę zagrać ma skrzydłowy? Na „Orliku” gdzie fizycznie jest to niemożliwe? Na boisku głównym gdzie nie wolno trenować? Czy na boisku bocznym gdzie piłka na pięć odbić cztery razy leci w innym kierunku?
Istnieje też kwestia wynagrodzenia finansowego. Część wychowanków poniatowskiego klubu opuszcza Stal wyruszając „za wiedzą” jednakże zdecydowana większość opuszcza bo nie widzi w Klubie przyszłości. Ale z tego powodu odchodzą nie tylko młodsi zawodnicy. Środowisko zmienili m.in. Daniel Piłat czy Konrad Gołębiowski. Ludzie, którzy od zawsze poświęcali swój czas dla żółto-niebieskich barw. Ale to temat na inny czas bo jak wszyscy wiemy nigdzie nie jest kolorowo… Z drugiej strony powraca fakt zatrudniania w Poniatowej zawodników z innych miast. Nie zawsze są to piłkarze lepsi, a jednak opłaca się im tu trenować i grać. W Poniatowej przyjęło się, że zawodnik sprowadzony z góry jest lepszy i należy my się gra.
Są jednak wyjątki jak np. Wojciech Gołofit, Michał Czarnecki czy Karol Koma. Młodzi piłkarze wychowani w Poniatowej szlifują swoje talenty na boiskach trzeciej ligi. I bardzo dobrze. Niech popełniają błędy, niech biegają za takimi zawodnikami jak Tomasz Walat, Fabian Pańko czy też Paweł Pranagal – niech się uczą na własnych błędach. Bo jak kiedyś powiedziano „jedyny sposób by zmądrzeć to gra z mądrzejszym przeciwnikiem”.
stalowcy.COM
Czytaj również:
Tagi: Stal Poniatowa