Fotoreportaż z meczu STAL 2:2 Stal Sanok
Zanim przejdę do samego spotkania chciałbym poruszyć dwie postawy jakie oglądać mogliśmy podczas dzisiejszego meczu. Pierwsza to postawa Patryka Zakrzewskiego, który mimo dwóch puszczonych goli był obok Grzegorza Olchawskiego i jasno świecącego słońca najjaśniejsza postacią starcia ze Stalą Sanok.
Druga postawa, zgoła odmienna, to sędziowanie arbitrów w dzisiejszym dniu. Rzadko poruszamy temat sędziów jednak dziś nie pozostawię na nich przysłowiowej „suchej nitki”.
Oba zespoły zagrały dziś osłabione brakiem swoich podstawowych zawodników, którzy pauzowali za nadmiar żółtych kartoników. Z drużynie gospodarzy był to Karol Kurzępa, u przyjezdnych zabrakło zaś Fabiana Pańko.
Nim arbiter główny zagwizdał po raz pierwszy w oczy rzuciły się nowe stroje w których po raz pierwszy przed własna publicznością zaprezentowali się Stalowcy z Poniatowej.
Pierwsze dziesięć minut należało do ekipy trenera Jasika. Stal spokojnie rozgrywała piłkę i rozpoczynając akcje od tyłu próbowała zagrozić bramce gości. Po tym okresie gry do głosu doszli goście i to od razu z „grubej rury”, tak grubej jak gruba jest poprzeczka bo na przestrzeni dwóch minut futbolówka dwukrotnie lądowała na poprzeczce bramki strzeżonej przez Patryka Zakrzewskiego. Mimo, iż bramka nie padła goście nie zwalniali tempa i co chwila meldowali się w naszym polu karnym.
Szczęśliwą dla żółto-niebieskich nie była dziś liczba „23”. Bowiem w dwudziestej trzeciej minucie oznaczony nr „23” Łukasz Tabisz posłał piłkę do siatki. Kilka sekund wcześniej fatalnie piłkę między sobą zagrywali obrońcy z Poniatowej, którą przejął pomocnik gości i będąc w sytuacji „sam na sam” z Zakrzewskim nie dal mu szans na skuteczną interwencją mimo, iż piłka otarła się o rękawicę naszego golkipera.
W tym momencie chciałbym „opieprzyć” postawę arbitra asystenta, który tylko w dwóch pierwszy kwadransach nie pokazał min. dwóch sytuacji w których na spalonych byli napastnicy przyjezdnych.
Po strzelonej bramce gra siadła, a jedyną sytuacją wartą podkreślenia przed przerwą był rzut wolny wykonywany przez Stal w ostatniej minucie regulaminowego czasu gry, a konkretnie przez Michała Czarneckiego, który nie trafił w światło bramki.
Druga połowa mimo, iż rozpoczęta nijako bardzo szybko rozbudziła kibiców. Po indywidualnej akcji faulowany w polu karnym został, wracający po kontuzji, Karol Strug. Do piłki podszedł stały egzekutor „11-ek” Grzegorz Olchawski i posyłając piłkę w inny róg niż bramkarza, wyrównał stan meczu.
Po wyrównaniu na boisku oglądać mogliśmy prawdziwa wymianę ciosów. Obie drużyny rozciągnęły swoją grę co sprzyjało szybkim przerzutom i wymianom piłki na jeden kontakt.
Lepiej z takiego obrotu sprawy wyszli gospodarze. W 65 minucie rzut wolny z ok 26-28 metra wykonywał strzelec pierwszego gola dla Stali, Grzegorz Olchawski, a piłka po jego uderzeniu niczym na treningu ląduje w samym okienku bramki i niespodziewanie na tablicy pojawił się wynik 2:1.
Do bardzo bardzo kontrowersyjnej sytuacji doszło w 77 minucie gry. W polu karnym faulu na Rafale Nikodym dopuszcza się Karol Czajka i arbiter Śledź całkiem słusznie dyktuje drugi rzut karny w tym meczu. Podobnie jak w poprzedniej sytuacji do piłki podchodzi stały wykonawca karnych w drużynie Stali, i jednocześnie poszkodowany, Rafał Nikody.
Uderzenie napastnika z Sanoka fenomenalnie broni „Zaksio”… lecz sędzia uznaje, iż za wcześnie w pole karne wbiega jeden z obrońców gospodarzy, Damian Farotimi i nakazuje powtórzenie „11”. Była to sytuacja o tyle niekorzystna dla nas ponieważ rzut karny został obroniony, po drugie z naszej perspektywy wszystko odbyło się zgodnie z przepisami, a jeżeli nawet Farotimi wbiegł w pole karne o ułamek sekundy za wcześnie to zrobił to z zupełnie innej strony jak kierunek w którym poleciała obroniona piłka.
Powtórzony rzut karny pewnie egzekwuje Nikody i po raz kolejny na tablicy wyników mieliśmy remis.
W ostatnich minutach bliżsi zwycięstwa byli goście zwłaszcza po uderzeniach strzelca drugiego gola. Najpierw Nikody uderzył w nogi Rafała Kraskowskiego, a już w doliczonym czasie gry po raz kolejny skutecznie interweniował Patryk Zakrzewski.
Po raz enty Stal była bardzo bliska odniesienia zwycięstwa i po raz enty nie udało się. Albo brakuje szczęście albo nie sprzyjają nam decyzję sędziego. Nie tak dawno „ktoś” powiedział, że Podkarpacki ZPN robi wszystko by kosztem poniatowskiej Stali pozostawić na trzecioligowym froncie drużyny z Podkarpacia. Po dzisiejszym meczu stwierdzenie to nabiera co raz większego sensu…
Po raz kolejny chciałbym pochwalić… cały zespół. Pomijając błędy technicznie wszyscy zagrali na prawdę przyzwoicie i co raz bardziej widać w zespole rękę trenera Tomasza Jasika.
Stal Poniatowa – Stal Sanok 2:2 (0:1)
Bramki:
0:1 – 23′ Łukasz Tabisz
1:1 – 50′ Grzegorz Olchawski – karny
2:1 – 65′ Grzegorz Olchawski
2:2 – 77′ Rafał Nikody – karny
Stal:
Zakrzewski – Czajka (87′ Frąc), Farotimi, Krasowski, Walęciuk – Pietras (59′ Kasperski), Boniaszczuk, Olchawski (c), Czarnecki (68′ Kowalski) – Strug, Wyroślak (69′ Miazga)
Słabość sędziego Śledzia do poniatowskiej Stali?
Jak dobrze wszyscy kibice w Poniatowej pamiętają sędzia Śledź ma niesamowitą słabość do naszego zespołu. Ciekawe czym sobie na to zasłużyliśmy? Już raz zostaliśmy skrzywdzeni, w meczu z Avią Świdnik kiedy to sędzia Śledź puścił akcję w której EWIDENTNIE zawodnicy świdnickiej Avii pomagali sobie rękami po czym w normalnej sytuacji powinien zostać EWIDENTNY faul! Ale nie w Poniatowej…
I na koniec przykład, że nie zawsze trzeba być w życiu nadgorliwym…
stalowcy.COM
Czytaj również:
Tagi: Fabian Pańko, Grzegorz Olchawski, Patryk Zakrzewski, Rafal Nikody, Stal Sanok